Natchnęło mnie… to coś nowego. Pewnie dlatego o tym donoszę.
Nasze społeczeństwo jest mało dyskretne. Dlatego sama nie nazwałam tego wpisu o antyperspirantach bo może są jakieś jednostki… które jednak nie gadają na prawo i lewo o tych sprawach.
Zaczęło się jednego dnia. Przyszła do mnie siostra i mówi – muszę ci coś powiedzieć, to nie będzie miłe. Myślę, kurde, pewnie ma jakieś info o mnie, które mnie całkiem dobije, dowiedziała się czegoś kompromitującego o jakimś moim romansie z młodości… i już myślę co jej odpowiedzieć a ona…
– Śmierdzi od ciebie, noś naturalne tkaniny…
….
Gdybym coś jadła to bym się zakrztusiła. Ufff, tylko tyle. No fakt, zdarza się, że w upalny letni dzień jak ostatnio spociłam się, bo może jestem przed menopauzą i żaden zmyślny antyperspirant nie da rady, a poliestrów nie noszę, tylko po co mam się tłumaczyć… ale olać to. Zniesłam to!
Jednak temat antyperpsirantów to rzeka. Wiele lat temu zagadywał do mnie taki jeden… a taki z okolic. Opowiada kiedyś, że robił imprezę w domu (no chciał zaszpanować zapewne) i mówi – rano patrzę w łazience a ktoś mi zarąbał nowy, prawie nie używany dezodorant w kulce (lata 90-te były). Myślę, no chłopie w dechę masz znajomych, ale ja to bym o takich sprawach nie gadała do dziewczyny, którą zapraszasz czasem gdzieś…może masz do niej jakieś zamiary, może nie… no ale….
Generalnie są też ludzie, którzy myślą, że każdy kosmetyk jest dobry na prezent. W życiu nikomu bym nie dała antyperspirantu w prezencie, nawet najbliższej osobie bo to jasny przekaz – śmierdzisz. Są jednak osoby obyte w świecie, które kupują markowe takie odstraszacze smrodu i w ładnej torebce…. To tak jakby iść w gości do rodziny wielodzietnej i dać gospodarzom paczkę kondomów…. Młodej dziewczynie dać paczkę podpasek, a dziadkowi schorowanemu pieluchomajtki…
Jest ciepło, myć się trzeba, czasem i będzie śmierdzieć, takie życie. Zapachy to ludzka rzecz.
Czy jednak trzeba o tym gadać?
Dodaj komentarz